Na początku nie byłam zadowolona z niego, patrzyłam z niechęcią na złote cacuszko, ale w końcu - postanowiłam wyciągnąć do niego.. palec. :)
Zwłaszcza, że po kilku mroźnych dniach moje usta błagają o nawilżenie.
Co powiedział producent?
Ekskluzywny balsam do ust przeznaczony do stosowania w każdym wieku. 24 karatowe złoto spowalnia proces starzenia i wiotczenia delikatnej skóry ust. Ma właściwości przeciwzapalne, w wyniku czego zapobiega pękaniu i łuszczeniu się delikatnej skóry ust i powstawaniu „zmarszczek palacza”. Podczas nakładania balsamu poprzez masaż drobinki złota wnikają w skórę zapewniając szybki i doskonały efekt. Olejek migdałowy wzmacnia warstwę lipidową, działa zmiękczająco i wygładzająco dzięki dużej zawartości kwasu oleinowego i linolowego, a olejek kokosowy dodatkowo nawilża delikatną skórę ust. Unikalny wosk candelilla nadaje ustom piękny połysk i pełniejszy wygląd, a wosk pszczeli zabezpiecza naskórek przed szkodliwym wpływem warunków środowiska - zimno, wiatr. Balsam zawiera dużą dawkę olejku karotenowego – bogate źródło karotenoidów, z których jeden beta-karoten przekształca się w skórze w witaminę młodości A, przyczyniającą się do maksymalnego wygładzenia skóry. Olejek karotenowy dostarcza ustom również niezbędnych do regeneracji minerałów takich jak potas, wapń i fosfor. Witamina E działa wygładzająco i chroni usta przed szkodliwym oddziaływaniem wolnych rodników. Masełko Shea zawiera niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, które odbudowują barierę ochronną naskórka. Balsam zawiera naturalny filtr UV chroniący usta przed szkodliwym oddziaływaniem promieni słonecznych.
A co ja o nim sądzę?
Plastikowe, odkręcane oraz niehigieniczne opakowanie - kosmetyk nakładamy palcem (lub pędzelkiem), tym samym wprowadzając do niego bakterie.
Złoto występuje w składzie na jednym z ostatnich miejsc, więc jest go tyle co nic. Ale jakiś chwyt marketingowy jest - która z nas nie kocha tego błyszczącego metalu?
Balsam nawilża usta, stwarzając na ustach powłokę, która chroni usta przed czynnikami zewnętrznymi. Nie zauważyłam, aby je powiększał, wypełniał. Po dotknięciu nadal czuję suche skórki, niestety nie zmiękcza ich.
Jego konsystencja jest dość twarda, mocno skupiona, ale nabranie kosmetyku palcem nie jest problemem. Nie jest tłusty, nie lepi się, idealnie trzyma się na wargach przez około dwie-trzy godziny, później potrzebujemy kolejnej warstwy kosmetyku.
Zapach jest obłędny. Delikatny, troszkę miodowy, kwiatowy - słodziutki. Wąchałabym godzinami.
Jest to kosmetyk naturalny, ręcznie robiony, NIE testowany na zwierzętach.
Cena tego złotka to 24zł/14ml, a możecie go zakupić tutaj.
A tak prezentuje się na ustach: (kliknij w zdjęcie aby powiększyć)
A Wy - miałyście do czynienia z jakimś produktem, które zawiera w sobie złoto?
A może w Wasze rączki wpadł właśnie ten balsam do ust?
Piszcie Kochani! :)
Chętnie sięgnę po to masełko po twojej recenzji
OdpowiedzUsuńNa daremne są w tym wypadku obietnice producenta bo z tego co czytam to nie spełnia on 99% jego wymogów. Ładne opakowanie to jego atut, choć jest plastikowe, to jednak właśnie ono najbardziej przypadło mi do gustu. Ja ze złotem miałam chyba kiedyś jakąś maseczkę do twarzy. ;)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się na jakimś blogu z opinią, że po dłuższym, regularnym stosowaniu spełnia te wymogi, ale jakoś nie widzę.. :)
Usuń