Zapraszam Was na dość niecodzienną recenzję o produkcie, który znalazłam w lutowym Shinyboxie - konkretnie mam na myśli maskę kremową Yasumi.
Czemu niecodzienna?
Zapraszam dalej! :)
Na początku zapraszam Was na krótki filmik, w którym prezentuje oraz przygotowuje dla Was (w sumie bardziej dla siebie) maskę.
Producent obiecał nam wiele rzeczy:
Ekspresowa maska shakerowa z olejkiem arganowym i glinką Ghassoul. Sprawia, że skóra jest zregnerowana, silnie nawilżona i gładka. Olejek arganowy wpływa na odnowę komórkową, odżywienie, odpowiednie nawilżenie i elastyczność skóry. Glinka Ghassoul posiada nadzwyczajne właściwości detoksykujące i dotleniające skórę. Pozostawiają ją miękką i jedwabiście gładką.
Maska przeznaczona dla skóry z widocznymi pierwszymi oznakami starzenia się oraz wymagającej regeneracji.
INCI: INGREDIENTS: TALC, SODIUM CARBOXYMETHYL STARCH, ALGIN, CALCIUM SULFATE HYDRATE, ARGANIA SPINOSA SHELL POWDER, MOROCCAN LAVA CLAY, TETRASODIUM PYROPHOSPHATE, CI 77491 (IRON OXIDES), CI 77492 (IRON OXIDES), MAGNESIUM OXIDE, CI 77499 (IRON OXIDES), CYMBOPOGON MARTINI OIL, EUGENIA CARYOPHYLLUS (CLOVE) LEAF OIL, PELARGONIUM GRAVEOLENS FLOWER OIL, PIPER NIGRUM (PEPPER) FRUIT OIL.
Ostatnim zdaniem się nie przejęłam, cerę mam jeszcze młodą, przynajmniej tak mi się wydaje. Chociaż w wieku 20 lat, a czasami nawet chwilę wcześniej podobno pokazują się pierwsze zmarszczki. Nie przyglądałam się czy takie u mnie już są, mam nadzieję, że nie. :)
Moja opinia o tym produkcie?
Miałam trząść shakerem energicznie, przez minutę. Tak też zrobiłam, trząsłam nawet dłużej. Jednolitej konsystencji nie uzyskałam. Woda zimna? nie. Gorąca? nie. Wydaje mi się, że miała "przepisowe" 20 stopnie, może trochę więcej - termometrem nie sprawdzałam (może powinnam?). Coś zepsułam. Okej, stwierdziłam nałożę tak jest, chociaż najpierw się zdziwiłam jak bardzo lejąca jest konsystencja. Później się ona przemieniła w papkę, którą jako-tako dało się nałożyć na twarz, chociaż łatwe to nie jest. Odpada, jest wszędzie, szczególnie u mnie w dekolcie, chociaż tam jej nie chciałam. Następnie zmienia się w galaretkę, której już nie sposób nałożyć na twarz, więc nasz "eliksir piękności" ląduje w koszu (lub toalecie) przez co się marnuje. Ale właśnie, wróćmy do samego Shakerowania - niestety maska znalazła się nie tylko tam gdzie powinna, ale także na półce, później trzasłam nad wanną, a tam również wylądowała. Niezbyt fajnie. Zapachu szczerze nie wyczułam. Jak miałam na twarzy nic, jak wlewałam nic, chociaż nie wydaje mi się bezwonna, nie wiem, nie potrafię powiedzieć. Kiedy już miałam ją na twarzy oraz szyi (uwaga, mimo wszystko jest wydajna! użyłam połowę "dawki" i wystarczyła na buzie, szyje i spokojnie starczyłaby na dekolt ale - rozumiecie, galaretka) postanowiłam zobaczyć u jakiejkolwiek innej blogerki jak ona się spisała u niej. Z przerażeniem odkryłam, że miała problem ze ściągnięciem jej. Więc mimo zalecanych 10 minut na twarzy, ja zmyłam ją po 8. Mam taką gąbeczkę z Oriflame (zdjęcie poniżej) i nią doskonale ściąga się takie cuda. Nie miałam żadnych kłopotów, odeszła idealnie. Przemyłam twarz wodą, dotknęłam i... kurcze, naprawdę miła w dotyku skóra! Naprężona, nawilżona, miękka. A do tego - nietłusta i nieświecąca się. Coś w niej jednak jest.
Czy polecam? Chyba tak. Warto ją wypróbować na sobie samej, a może zdecydować się na inny rodzaj bo ich jest dość dużo. Cena - 18,50/15g + shaker 1,40zł miękki lub 15,00zł twardy, a kupicie tutaj.
A Wy? Shinies - testowałyście już ten produkt? Jak wrażenia? A może nie-Shinies kiedyś się styknęłyście z firmą Yasumi?
Piszcie, [dzwońcie], komentujcie! :)
Takiej maseczki to ja jeszcze nie widziałam. :D Do tej pory myślałam, że shaker służy tylko do mieszania drinków, a tutaj proszę, takie zaskoczenie. Dziwnie i jak nie maska wygląda ta maska na twarzy. Nie należy ona do tanich, konsystencja odpada, i pomimo, że jako tako spełnia niektóre z obietnic producenta to ja jednak nie zdecydowałabym się na jej zakup. ;)
OdpowiedzUsuńZa niedługo obiad będziemy robiły w shakerze ;D
UsuńFatalna konsystencja, nie będę jej robić w tym kubku, dzięki za filmik, bardzo się przydał :)
OdpowiedzUsuńNajpierw wodnista, potem taka jak na twarzy, a następnie - galaretka :) Niezbyt przyjemnie :)
UsuńU mnie konsystencja była trochę lepsza i miała mniej grudek. Za to z działania byłam trochę mniej zadowolona.
OdpowiedzUsuńTą samą wersję miałaś? :) Ile trzepałaś?
UsuńDokładnie tą samą. Kilkanaście sekund, bo tak się mocno osadziła na shakerze, że przestała się przemieszczać:)
UsuńJa miałam inną wersję - z jabłuszkiem :)
OdpowiedzUsuńZrobiła mi się super żelowa maska na twarz :)
We wtorek/środę postaram się jeszcze raz z nią zmierzyć. Może wtedy uda mi się wydobyć z niej jakąś inną konsystencję? :)
UsuńMnie się trafił witaminowy koktajl, który miał pachnieć truskawkami, a nie pachnie w ogóle - może to i dobrze :) Na początku była wodnista, potem zrobiło się coś w rodzaju musu, albo gęstej piany, galaretki na szczęście brak :P Dobrze nakładało się ją na buzię i fajnie wygładziła skórę :)
OdpowiedzUsuńChyba w tym wypadku brak zapachu działa na plus. Mógłby drażnić :)
UsuńTo ja nie mam pojęcia co ja zrobiłam nie tak :D Następnym razem termometrem sprawdzę temperaturę, może coś z tym?