Komunikacja miejska to bardzo dobra sprawa. Nie mając prawa jazdy, gdy nam się nie opłaca jechać samochodem służy nam lepiej lub gorzej. Dzięki niej w spokoju, wśród innych ludzi, którzy potrafią żyć wśród innych bezpiecznie, za małe pieniądze dotrzemy do celu.
Ale co jeśli w busie pojawiają się osobniki, które nie są cywilizowane? I tu zaczyna się kłopot.
Do stworzenia tego postu zainspirowała mnie dzisiejsza sytuacja. Bardzo denerwująca sytuacja.
Ten dzień zaczął się świetnie. Wstałam z uśmiechem na ustach, zadbałam o swoją higienę, zapełniłam żołądek parówkami, które specjalnie mój tata kupił mi o 6 rano. Bajka. Złożyłam CV, wiedząc, że dzień próbny przede mną, zdążyłam na wcześniejszy bus, nie narażając się ćwiczeniowcy. Przedstawiłam referat, bez większych pomyłek. Sprawnie poszło.
Koniec na dzisiaj, wracamy do domu. I tu się zaczyna.
Wchodząc do busa, jak zawsze odbijając bilet miesięczny, dostrzegłam, że miejsca są wolne tylko na końcu. Trzy.
Jedno koło miło wyglądającej Pani, drugie na samiutkim końcu busa, obok trójki nietrzeźwo wyglądających osób i trzecie - zaraz przed nimi, ale torba odpoczywała. Niezbyt długo, bo rozbawieni Państwo zdjęli ją zapraszając wzrokiem. Jednoosobowe krzesełko zawsze jest lepsze od dwu. I miłej Pani będzie wygodnie, i mnie.
Siadam. Pierwsze co czuje woń alkoholu zmieszaną ze stęchlizną. Woda to dziwny wynalazek, widać nie wszyscy znają. Ale dobra. Powiedziałam sobie, że pewnie wracają po imprezie, było co świętować. Przeżyje 45 minut w tym smrodku, zwłaszcza, że Pan o najbardziej niekulturalnym głosie (ale co po nim będę oceniała) stwierdził, że "trzeba się zdrzemnąć w czasie jazdy". Ucieszyłam się, bardzo. Niestety, po dwudziestu minutach jazdy rozdzwonił się telefon, który Pana obudził. Jego jakże miły kolega (który po tym co rozmawiał ze swoją koleżanką, naprawdę wydawał się NORMALNYM człowiekiem) stwierdził, że dzwoni kobieta naszego śpiocha, na co śpioszek "nie ma mnie, śpię". Miły pan odebrał telefon mówiąc: "Zakład pogrzebowy 'czy to już' słucham?". Pogratulowałam w myślach poczucia humoru, no cóż jedziemy dalej. Ze słów pana rozmawiającego wynikało, że rozmówczyni nie do końca wierzy w sen swojego mężczyzny, więc dał go do telefonu. Gdyby mój facet tak na mnie łupnął to chyba bym zabiła. "CZEGO!!!!??? CO TY ODE MNIE CHCESZ!!?? APNFISNFOIASNOIFNIOA". Wszystko z "wieśniaczym" akcentem. Myślę sobie dobra, jeszcze jest okej. JESZCZE... Założyłam komin, aby jak najszybciej się ewakuować z busa na moim przystanku i słyszę pijacki bełkot: "Założyła szalik! Co za niekulturalna! Patrzcie no na nią! Szalik założyła!". Zaczęło się. Przemilczałam. Siedzę cicho. Wytrzymam. Mniej niż 15 minut do końca, wytrzymam. Brzęk, brzdęk wyciągają coś z torby. Po odkręceniu zapach mówi, że wódka. No cóż, libacja ciąg dalszy. Wytrzymam. Byleby nie zwymiotowali na mnie. Panie Busiarzu, jedźmy szybciej. Proszę w duchu. I w tym momencie się zaczyna. "Beeeek" "Beeeek" "beeeeeeeeeeeeek". No #@$^&. Powoli moja psychika siada, cierpliwość jest na wykończeniu. Jadę dalej. Dzielnie. Pani siedząca z Panami zwraca im uwagę, po czym się śmieje z nimi. I tak kilka razy. Okej. I znowu się zaczyna "założyła szalik, patrzcie ma szalik! Co za dziewczyna ma szalik". Przystanku, proszę bądź już. W końcu moje ignorowanie kulturalnych państwa chyba ich dość zdenerwowało bo postanowili pociągnąć za mój płaszcz. SERIO!? Już nie wytrzymałam. Wstałam, popatrzyłam w ich ohydne, pijackie oczy i spokojnie odparłam, że takiego chamstwa i prostactwa nigdy nie widziałam. Szanowni państwo szok w oczach, cisza. Przeszłam na początek busa, jak najdalej od tej hołoty i od smrodu co ze sobą niosą. Niestety, zapaszek dotarł już tu. Wytrzymam, przystanek już niedługo. A tu słyszę idą!! Wstają!! Oczywiście! Ten sam przystanek, jakby nie było. Podchodzą do kierowcy, patrzą się szyderczo mi w twarz, mówią "my będziemy wysiadać". Wszyscy wzdychają z ulgą, ja nie. Wiem co to oznacza. Coś powiedzą. Na bank. Niestety, się nie pomyliłam. Wychodząc z busa już słyszałam krzyki za sobą "co za panienka z miasta! Co za wychowanie! Chodź tu! Myśli, że obcasy założy i już może wszystko". Nie, nie miałam obcasów, a koturny, ale co takie prymitywy mogą wiedzieć. Chcąc od nich uciec, widząc na jakie światła idą poszłam na około. Wściekła, trzęsąca się ze złości, a co najuważniejsze - zażenowana społeczeństwem.
To była najbardziej obrzydliwa przejażdżka komunikacją zbiorową w moim życiu. I tu wcale nie chodzi o zapach...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kiniu. Jedna rada - gaz pieprzowy. Nigdy nie wiadomo, co się stanie po takim "chodź tu". Nie każde barachło odpuści, a z dwojga złego lepiej komuś "przypieprzyć", niż skończyć w rowie przy drodze.
OdpowiedzUsuńOczywiście, ze mam gaz pieprzowy :D Tylko niestety nie zawsze przy sobie :(
UsuńAle staram się go wkładać do torebki, szczególnie, gdy wracam skądś późno w nocy..
Pierwszym błędem jaki się robi jest chowanie gazu do torebki :D Polecam poczytanie na ten temat (ja tak zrobiłam) i np już wiem, że jeśli zabieram gaz, to muszę go miec w kieszeni, tak aby szybko go wyciągnąć i użyć, bo żaden drab nie będzie czekał aż wyjmę go z torebki czy plecaka, tym bardziej od razu sie zorientuje po co sięgam i jeszcze użyje go przeciwko mnie ;) taka rada nr 2 xD
UsuńJak pracowałam w barze, to zazwyczaj wracałam z pracy po 24. Pierwsze co robiłam po wyjściu z pracy to wyciągałam z torebki gaz i cała drogę szłam z nim w ręce. :)
UsuńNie dość, że chroni przed niebezpiecznymi panami, to jeszcze przed psami, których się panicznie boję, gdy widzę jak hasają po ulicy bez właściciela..
Dlatego nie toleruję busów i nie przepadam za autobusami. Ewentualnie tramwaj. Ale jak widzę, że jest pełny to często decyduję się na spacer ;) Pozdrawiam i oby najmniej takich sytuacji!
OdpowiedzUsuńNiestety Olkusz-Katowice nie przejdę piechotą :( A znowu autem jeździć to nie dość, że drogo to jeszcze stres czy będzie gdzie zaparkować..
UsuńIleż ja się to razy z takim chamstwem w autobusie, czy busie spotkałam. I faktycznie, niektórym to chyba szkoda wody, aby wziąć porządny prysznic czy kąpiel, bo siedząc koło takich to, aż nos wykręca we wszystkie strony. Nie wiem gdzie się tacy ludzie uchowali, w lesie, no raczej nie bo nawet zwierzęta z lasu mają więcej kultury osobistej od nich.
OdpowiedzUsuń