A no produktu, dzięki któremu poczujemy się jak po drogim zabiegu u kosmetyczki.
Zapewnienia producenta prezentują się następująco:
Glinkę możemy używać na trzy sposoby:
- dodać do kąpieli
- jako maseczka na ciało
- jako maseczka na twarz
Biała glinka Mokosh zamknięta jest w plastikowym opakowaniu z aluminiową zakrętką. Jest zabezpieczona naklejką, dzięki czemu wiemy, że produkt nie był nigdy wcześniej używany. Sam kosmetyk jest w formie proszku, który po zmieszaniu z wodą oraz olejem bazowym przyjmuje konsystencję glinki.
Osobiście zdecydowałam się użyć glinki Mokosh na skórze twarzy. W tym celu przygotowałam olej bazowy, który znalazłam w Shinyboxie wraz z glinką, pędzelek, którym nałożyłam kosmetyk oraz miseczkę.
Zaczęłam od wlania do naczynia jednej łyżeczki wody - według przepisu podanego na opakowaniu.
Następnie pół łyżeczki oleju, w moim przypadku 100% oleju z awokado firmy Delawell.
Dodałam dwie i pół łyżeczki glinki.
Całość wymieszałam pędzelkiem tworząc gęstą substancję, której struktura przypominała mi, nic innego jak, glinę. Jeśli ta konsystencja nam nie odpowiada, zawsze mamy możliwość dodania wody lub dosypania odrobiny proszku.
Ta ilość kosmetyku idealnie starczyła mi na twarz. Nic się nie zmarnowało.
Producent zaleca trzymanie glinki na twarzy przez 5 do 15 minut.
Zdecydowałam się na tą najdłuższą opcję.
Glinka tworzy na twarzy pewnego rodzaju skorupę. Zasycha, mimika twarzy jest praktycznie niemożliwa. Czytałam, że nie powinno doprowadzać się do takiego efektu "betonowej maski", tylko cały czas zwilżać ją wodą. Sama się do tego nie zastosowałam.
Zdjęcie jej nie jest problemem. Idealnie schodzi mokrą gąbeczką kosmetyczną. Co ważne nie zapycha odpływu, jak działo się w przypadku maski Yasumi.
Efekt odczuwalny jest natychmiast. Skóra staje się elastyczna oraz wygładzona. Miła, a nawet powiedziałabym, że aksamitna w dotyku. Dodatkowo miałam uczucie nawilżenia, ale nie tego, które powoduje świecenie się twarzy. Cera, mimo zmatowienia, nabrała zdrowego koloru, a podrażnienia zostały złagodzone.
Według mnie biała glinka Mokosh to strzał w dziesiątkę. Idealna konsystencja, oczekiwane efekty spełnione, a do tego niewygórowana cena - 22,90zł .
Jest niesamowicie wydajna, a jej data ważności długa, więc nie ma z czym się śpieszyć. Dodatkowo jest to produkt 100% naturalny, wykonany z najwyższej jakości surowców, które posiadają certyfikat ECOCERT.
Do kupienia tutaj.
Znacie kosmetyki Mokosh?
Jak często stosujecie maseczki i innego rodzaju specyfiki na twarz?
A może biała glinka przewinęła się już przez Wasze ręce?
Ciekawe jaki efekt dałaby na moich suchych policzkach :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj :) Według mnie jest naprawdę dobra.
Usuńuwielbiam tę maske, robie bardzo często :)
OdpowiedzUsuńTylko twarz, czy ciało również? :)
Usuńhm nie miałam ale może kiedyś ją capnę:)
OdpowiedzUsuńpolecenie jak najbardziej zakodowane w pamięci:D
UsuńAmazing post :)
OdpowiedzUsuńKisses :)
http://www.itsmetijana.blogspot.com/
Thanks. <3
UsuńBiała jest moją ulubioną z glinek :)
OdpowiedzUsuńInnych nie miałam, ale wcale nie potrzebuję. Ta spełnia moje wymagania :)
Usuńw takim razie muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńKoniecznie ;)
Usuńuwielbiam wszelakie glinki :)
OdpowiedzUsuńZakochana w tej, nie mogę się doczekać aż wypróbuję kolejne ;)
UsuńNie miałam jeszcze białej glinki, ale chętnie ją poznam :)
OdpowiedzUsuńPolecam! :)
Usuń