Przyznaję się. Ostatnio olewam swoje powieki. Jeśli nie użyję kredki w kolorze ciemno brązowym to nie użyje niczego. No chyba, że mojego ulubionego eyelinera. Tylko nim potrafię stworzyć kreski, które są w miarę równe. Potrafię, jak nigdy, wytuszować porządnie rzęsy i wyjść zadowolona z domu (lub mniej zadowolona, bo ostatnio pogoda jest straszna!).
Dlatego zachwyt nad tymi paletkami podnoszę do potęgi drugiej, a nawet i trzeciej.
Laid Bare oraz Smoke&Mirros to cieniowe dzieci Lily Lolo - marki oferującej mineralne kosmetyki, najwyższej jakości. Obydwie są (jak przystało na Lily Lolo) zamknięte w eleganckich, czarnych opakowaniach z logiem firmy. Za pierwszym razem, przed zamówieniem zawahałam się. Koleżanka-blogerka zdradziła mi, że są mocno średnie, więc wybrałam bronzer (o którym możecie poczytać tutaj). Jednak postanowiłam zaryzykować i przetestować je na własnej powiece. Nie potrafiłam zdecydować się na jedną paletkę. Musiałam mieć obie. W każdej osiem cieni, czyli razem szesnaście. Szesnaście cudeniek.
Swoją opowieść o nich zacznę od Smoke&Mirrors (na zdjęciu wyżej ta u góry), która wydaje mi się bardziej uniwersalna, choć to oczywiście zależy od naszych preferencji.
Kolory od jaśniutkiego, cielistego beżu, przez łosoś, róż, zgaszone brązy, fantastyczny granat z drobinkami, kończąc na graficie i połyskującej czerni. Wyczarujemy z nich zarówno dzienny makijaż, jak i wieczorne smoky. Osobiście jestem zachwycona szczególnie tym granatem. Wiecie, że ten kolor idealnie podkreśla oczy piwne i brązowe?
Laid Bare to głownie cieplejsze brązy z niesamowitym rudo-złotym cieniem. Choćby dla niego warto mieć tę paletkę. Eleganckie barwy, sprawdzą się na powiekach Kobiet, które kochają taką kolorystykę. Wyczarujemy z niego smoky, podkreślimy kolor tęczówki i dodamy charakteru oczom. Gdy patrzę na Laid Bare widzę Kobietę sukcesu, która wie czego chce od życia, jest pewna siebie i wytrwale dąży do celu. Te kolory aż krzyczą o tym.
W każdej z tych paletek znajdziecie cienie matowe oraz błyszczące o mocno kremowej konsystencji. Bardzo dobrze się blendują, a ich pigmentacja jest na wysokim poziomie. Co więcej zawierają olejki, które pielęgnują cienką skórę powiek. Nie osypują się. Dodatkowo minerały w formie prasowanej mają świetną wydajność. Praktycznie niemożliwe jest, aby je zużyć do końca, nawet przy częstym stosowaniu. To inwestycja w piękno, w samą siebie oraz w dobry kosmetyk.
Kosmetyków Lily Lolo szukajcie na Costasy.pl - wybierając pewne źródło macie gwarancję, że trafia do Was oryginalny, nie podrobiony kosmetyk najwyższej jakości.
Śliczne mają kolorki :)
OdpowiedzUsuńPiękne kolorki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kinia:*
Paletki przykuwają wzrok :)
OdpowiedzUsuńładne odcienie, takie moje :)
OdpowiedzUsuńpaletki nie znam
Oj jestem bardzo ciekawa produktów tej marki. O pudrze mineralnym myślę już od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńO kosmetykach od Lily Lolo czytałam już dużo dobrego. Te paletki mają cudne! :)
OdpowiedzUsuńO kurcze sa takie cudowne, że się zakochałam <3
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Obydwie śliczne :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zastanawiałam się nad tymi paletkami, ale nie wiedziałam którą wersję kolorystyczną wybrać i zrezygnowałam :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś kliknąć w linki TUTAJ ? Dzięki*
Piękne kolory :)
OdpowiedzUsuńPiękne kolorki :D Tą zmuszę wrócić do moich paletek.
OdpowiedzUsuńTo opakowanie zawsze mnie zachwyca:)
OdpowiedzUsuńObie bardzo mi się podobają ;)
OdpowiedzUsuńMają kolory które bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńświetnie się prezentują :)
OdpowiedzUsuńładne paletki, mają akurat te kolory, które lubię najbardziej :)
OdpowiedzUsuńmasz rację, warto zwracać uwagę na to, gdzie kupujemy produkty :) szczególnie jeśli chodzi o kosmetyki :)
pozdrawiam
www.zyciejakpomarancze.blogspot.com