Ciepła temperatura oraz fakt, że "nie ma czym oddychać", mimo przelotnych deszczów, sprawiają, że nic się nie trzyma twarzy. Nawet najlepszy puder dobrze nie fixuje, a pogoda daje znaki poprzez zaraz mokre czoło, że nie warto decydować się na mocny makijaż. Lato to czas, gdy nawet ja - osoba, która lubi mieć dobrze ujednoliconą cerę przez dobrze kryjący podkład, potrafię z tego zrezygnować na rzecz BB. Te drogeryjne w większości nie spisują się u mnie najlepiej.
Jako, że kosmetyki Lily Lolo znam już dość dobrze i im ufam, postanowiłam sprawdzić kolejny produkt. Tym razem postawiłam na krem BB o lekkiej formule. Jako, że nie wiedziałam który kolor spośród trzech będzie dla mnie najodpowiedniejszy, zamówiłam wszystkie trzy - fair, light oraz medium. Producent oprócz pielęgnacji skóry, obiecał ujednolicenie kolorytu skóry i efekt zdrowej, promiennej cery.
Fair to bardzo jasny odcień, idealny dla bladziochów. Medium wydawał się odrobinę za ciemny, więc postawiłam na light - najbardziej zbliżony w kierunku naturalnego odcienia. Pierwsze użycie gąbeczką nie sprawdziło się. Krem BB bardzo szybko zastyga i jego dokładne wklepanie było bardzo czasochłonne i ciężkie. O wiele lepiej sprawdza się, gdy aplikujemy go palcami. Ciepło dłoni działa na niego świetnie. Mam też wrażenie, że pod wpływem ciepła uwalnia się olejej jajoba, a przez to jego konsystencja jest lepsza. Co do samej aplikacji - krem posiada wygodną pompkę, którą dozujemy produkt. Należy uważać, bo zbyt mocne kliknięcie powoduje wydostanie się zbyt dużej ilości produktu, której nie potrzebujemy, ponieważ jest bardzo wydajny.
Jego krycie oceniłabym słabo, ale w końcu mamy do czynienia nie z podkładem czy fluidem, a kremem BB, który powinien być maksymalnie lekki i nawilżać, dbać o cerę. Jeśli jednak ocenimy, że jego działanie jest zbyt słabe, nie wyrzucajmy go do kosza z napisem "oddać komuś innemu". Perfekcyjnie sprawdza się jako baza pod makijaż przy użyciu kosmetyków mineralnych. Dzięki takiemu patentowi makijaż wygląda lepiej niż gdy używamy samego sypkiego produktu. Używany solo jest praktycznie niewidoczny na skórze. Praktycznie, bo mimo wszystko ją koryguje. Nie matuje, ale też nie sprawia, że skóra wygląda na nieświeżo świecącą się.
Krem BB od Lily Lolo to ciekawe dopełnienie kosmetyczki każdej z nas, która ceni sobie mineralne kosmetyki. Od kremu BB nie możemy oczekiwać nie wiadomo jakiego krycia i efektu WOW. To musi być coś naturalnego, co pomoże nam w walce z niedoskonałościami cery w letnie dni. Ten krem spisał się u mnie dobrze jako krem BB, ale jeszcze lepiej jako baza pod sypkie produkty mineralne. Takie dwa w jednym.
Kosmetyki Lily Lolo znajdziecie w sklepie Costasy.
piękne tubki, aż chce się je mieć! :) ♥
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam okazji miec czegos od nich :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
ja w te upały stawiam na podkłady mineralne, na dobry bb jeszcze nie trafiłam :D
OdpowiedzUsuń