...że nie mam żadnego talentu

Dzisiaj trzymam trzymam w ręku suplement do dyplomu, a w nim jeden z najważniejszych dokumentów życia - tytuł licencjata. Wiem, że wiele przede mną, ale cieszę się, że to się udało. Udało, chociaż nie raz chciałam zrezygnować, poddać się, przestać walczyć.

Pozostać pod tym biurkiem z dzieciństwa płacząc, że nie mam żadnego talentu.


Chyba każdy z nas tak ma: sprząta pokój na święta (lub od święta) albo pod wpływem myśli "ale tu syf", zaglądając w najgłębszy zakamarek wspomnień. Samo sprzątanie to proces szybki i żmudny. Jednak to skarby znalezione podczas tego procesu zabierają o wiele więcej czasu. Wyobraźcie sobie tekturkę z paskami kolorowego papieru samoprzylepnego, tytułem, "wydawcą", imieniem i nazwiskiem, a nawet podziękowaniami - a to wszystko napisane dziecięcym pismem. Ta tekturka skrywa w sobie lekko zżółknięty, zadrukowany papier przepełniony mało znaczącymi historyjkami, tworzącymi się w dziecięcej główce. "Zaczarowane okno" - wydawnictwo stworzone przeze mnie, specjalnie dla mnie. Pani Nauczycielka musiała mieć spory ubaw czytając zmyślone opowieści o rzeczach jakie tylko może wyobrazić sobie dziesięciolatka.

Biurko z mojej opowieści już dawno nie istnieje. Pamiętam tylko, że było żółte, z elementami różowego - pozostałość po bracie. Przeżyło wiele walk ludzików z Lego, najazdów żołnierzy i pierwszych pocałunków lalek. Przeżyło mój płacz, gdy w przypływie słabości (może był to niezbyt udany rysunek?) stwierdziłam, że do niczego się nie nadaje. 


Słowa zawsze się cisnęły. Pierwszy zeszyt, a w nim czasem bardziej, czasem mniej, udane wiersze. Z niektórych dziś jestem dumna. Pierwsze pamiętniki - te codzienne, tygodniowe, od czasu do czasu. Blogi, photoblogi, pamiętniki internetowe. Było tego setki. Chyba zawsze lubiłam pisać. Zawsze lubiłam słowa. 


Tworząc bloga miałam już jakiś warsztat. Słowo "jakiś" jest tu kluczowe. Był on znikomy, niedopracowany, jeszcze nie do końca mój. Pan przygotowujący do matury z Polskiego polecił pisać pamiętnik - dla siebie. Pisać, a później wracać do starych zapisków. Ale nie po to by wspominać, a po to by wyłapywać błędy. Do dziś tak robię, jednak dzisiaj moim pamiętnikiem jest blog. Blog, który miał nigdy nie powstać.


Dzisiaj trzymam trzymam w ręku suplement do dyplomu, a w nim jeden z najważniejszych dokumentów życia - tytuł licencjata. Wiem, że wiele przede mną, ale cieszę się, że to się udało. Udało, chociaż nie raz chciałam zrezygnować, poddać się, przestać walczyć.

Dzisiaj wychodzę spod biurka wiedząc, że mam jakiś talent.


zegarek: Espirt | buty: Nessi | notesy: MyGiftDna

7 komentarzy:

  1. Czeka na Ciebie wiele niesamowitych wrażeń :) Piękny post :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. gratulacje ;) świetnie napisane, dobrze odkryć swój talent i go rozwijać

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże jak pieknie napisany post :O ja tez zawsze lubiłam pisać, a na Ciebie w zyciu jeszcze czeka wszystko co najlepsze <3

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/08/jak-to-jest-dostac-wymarzona-prace.html

    OdpowiedzUsuń
  4. gratuluję tytułu licencjata :) i powodzenia w dalszym rozwijaniu talentu :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo wiele. Dziękuję ♥
Chętnie Cię odwiedzę. Nie mam nic przeciwko zostawianiu linka do Twojego bloga w komentarzu, ale i bez tego bez problemu Cię znajdę. :)

@templatesyard