Ostatnio podjęłam "damską" decyzję: postanowiłam wyrzucić mojego pierwszego Beauty Blendera i zastąpić go nową gąbką. Stanęłam przed ważnym, makijażowym wyborem: wybrać to co już znam, czyli Beauty Blendera czy jednak spróbować czegoś nowego - Blend It!. Jednak ciekawość wzięła górę i w moim koszyczku znalazła się biało-szara gąbeczka.
Czy jestem z niej zadowolona?
Ten post nie był planowany wcześniej, więc jego szata graficzna będzie uboga. Jednak mimo braku większej ilości zdjęć postanowiłam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat gąbeczki Blend it! porównując ją do kultowego Beauty Blendera.
Obydwie gąbeczki używałam na tym samym podkładzie - Catrice HD Liquid Coverage.
Pierwsze co różni obydwa jajka to cena - BB kosztuje 69zł, natomiast Blend It! jest o ponad połowę tańszy - 29,90zł (często na promocji 24,90zł). Jednak czy warto zaoszczędzić te kilka złotych?
Według mnie nie. Blend it! nie za bardzo spełnił moje oczekiwania. Nie jest to typowa chińska, tania gąbeczka bez porów. Nie jest też twardy. Ale porównując go do BB - nie ma mowy o tym, aby wygrał.
Dlaczego?
Na początek jego wielkość: po zmoczeniu Blend It! wodą rośnie za duży. O ile z podkładem sobie poradzimy, to z innymi kosmetykami np. bronzerem w sztyfcie, nie. Przez jego zbyt duży rozmiar zamiast dobrze rozetrzeć produkt, robię nim plamę. Przy BB nie miałam tego problemu. Jest zbyt mało precyzyjny, dokładny.
Po drugie źle rozprowadza mi się nim podkład. Przy używaniu BB czuć jak wtapia podkład w skórę. Natomiast Blend It! tego nie robi. Przy BB ten sam podkład utrzymuje się na skórze bez problemu, a przy Belnd It! po kilku godzinach zaczyna się świecić i spływać. Wydaje mi się, że zamiast wprowadzać podkład w skórę, osadza go na niej. Jest widoczny.
Po trzecie miękkość i odbijanie się od skóry. Blend It! i tutaj sobie nie radzi. Jest zdecydowanie bardziej porowaty i miękki od chińskich lub drogeryjnych jajeczek, ale nie jest to to samo co Beauty Blender. Ten drugi cudownie odbija się od skóry, jego używanie jest naprawdę przyjemne.
I o ile na sucho obydwie gąbeczki wyglądają i wydają się być dość podobne, to bez wątpienia w moim rankingu blenderów wygrywa Beauty Blender. Nadal nie ma sobie równych i nadal uważam, że lepiej zapłacić więcej, a cieszyć się niesamowitą jakością i doskonałym makijażem.
Blend It! wykorzystam do aplikowania pudru na mokro. Może z tym sobie poradzi idealnie?
Blend It! wykorzystam do aplikowania pudru na mokro. Może z tym sobie poradzi idealnie?
Miałyście okazję wypróbować obydwie te gąbeczki? Która u Was wygrywa?
U mnie od dawna króluje klasyczny BB na zmianę z gąbeczką od Real Techniques. Wole wydać więcej jednorazowo, ale mieć coś naprawdę dobrej jakości, a Beauty Blender właśnie taki jest.
OdpowiedzUsuńKról jest tylko jeden :)
OdpowiedzUsuńnie miałam żadnej :) ale dorobiłam się właśnie dzięki boxowi swojej pierwszej gąbeczki :)
OdpowiedzUsuńJa też wolę BB, Blend it! niekoniecznie polubiłam ;) szybko mi się też pokruszył i popękał, mino iż dbałam o niego identycznie jak o oryginał.
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze żadnej, ale muszę w końcu którąś kupić i wypróbować :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc w ogóle nie przepadam za gąbeczkami ;) Zabierają mi tylko czas i produkt :P
OdpowiedzUsuńNie posiadam ale zdjęcie urzekło mnie*
OdpowiedzUsuńU mnie również wygrywa oryginalny BB, to jest pierwsza tego typu gąbka i ktoś wiedział co robił jak ją projektował. Pamiętam, że po latach używania zamienników zakupiłam BB i po zmoczeniu szok, co to jajo takie małe? Tak jak piszesz, w tym właśnie tkwi jego największy sekret, bo staje się wielofunkcyjnym aplikatorem ;)
OdpowiedzUsuńCzasem lepiej dopłacić.
OdpowiedzUsuńObserwuję bloga i czekam na kolejne posty ;)
Jestem na etapie testowania Blend it. Z BB byłam bardzo zadowolona, więc jeszcze poczekam ze swoją opinią :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam blend it, ale tylko różową wersję. Poszczególne kolory niestety różnią się jakością, miękkością i trwałością.
OdpowiedzUsuńJa jestem wierna Blend it :)
OdpowiedzUsuńps. jaki uroczy wózeczek :)