Siła ekologicznych składników

Pierwszy mróz kąsał moją twarz, a policzka zdobił solidny rumieniec i to wcale nie od zawstydzenia się. Jestem okropnym zmarzluchem, a czapka na mojej głowie już teraz gości coraz częściej (a w torebce "w razie czego" to już zawsze). Cera robi się kapryśna, podkład się jej nie trzyma, a ja coraz bardziej zaczynam narzekać. To znak, że pora na nową pielęgnację.


Ekologiczna pielęgnacja


Kosmetyki Naurish pojawiły się u mnie już jakoś po powrocie z Egiptu. To właśnie o nim myślałam wybierając niektóre z nich. Jednak zrządzenie losu sprawiło, że dopiero po wakacyjnych przygodach trafiły w moje ręce.  Marka Naurish pojawia się u mnie po raz pierwszy, dlatego myślę, że warto wspomnieć o tym co to za kosmetyki. Są to w pełni ekologiczne, wegańskie kosmetyki przeznaczone do ciała i twarzy stworzone przez dr Pauline Hili - jedną z czołowych specjalistek w dziedzinie ekologicznej pielęgnacji. Znajdziemy w nich m.in. najwyższej jakości naturalne ekstrakty. Kosmetyki nie są testowane na zwierzętach.


 Jarmuż nie tylko do koktajlu

Nie wiem jak Wy, ale wszelakiego rodzaju żele oraz pianki do mycia twarzy to moje małe uzależnienie. Jeśli przychodzi do wyboru  zawsze stawiam na nie. I tutaj nie mogło być inaczej. Skin Renew Cleanser, czyli tak właściwie odżywcza emulsja oczyszczająca skusiła mnie ze względu na działanie odbudowy naturalnej bariery lipidowej skóry. To dla mnie szczególnie ważne, zwłaszcza w okresie powakacyjnym oraz pierwszych mrozów. Moja skóra potrafi naprawdę cierpieć. Emulsję możemy stosować a'la mleczko do twarzy, czyli stosujemy na wacik i tak przemywamy twarz, ale także jak standardowy żel czy piankę - bezpośrednio na twarz. Kolistymi ruchami myjemy twarz. Konsystencja jest mocno kremowa i przy pierwszym użyciu mamy wrażenie, że twarz będzie niezbyt świeża. Kosmetyk wydaje się też mocno nawilżający. Jednak po zmyciu produktu nie pozostaje żaden film, nie odczuwamy tej "mleczności" na twarzy, a sama cera jest dobrze oczyszczona, dobrze ujędrniona, z uczuciem mocnego orzeźwienia. A to orzeźwienie to dodatkowo zasługa zapachu - lekko mentolowy, w kierunku delikatnie ziołowego. Kosmetyk jest bogaty w różnorodne oleje m.in. arganowy, jajoba czy ogórecznika lekarskiego, a także zawiera ekstrakt z jarmużu. Warto wspomnieć o tocopherolu, który chroni skórę przed promieniowaniem UV oraz innymi czynnikami zewnętrznymi m.in. zanieczyszczeniami środowiska.


Podczas pierwszych chłodów lubię, gdy pod oczami gości coś mocniejszego niż lekki, "rozświetlający" krem. Pamiętajmy, że skóra pod oczami jest maksymalnie cienka, zasługuje na najlepszą pielęgnację. Cieniom pod oczami mówimy nie, zmarszczkom i przebarwieniom również. Zmęczone spojrzenie pożegnajmy, nawet po krótkim śnie. Krem Kale Biomimetic Anti-Ageing Eye Cream to kosmetyk o działaniu anty-ageing oraz rozświetlającym. Mimo działania przeciwzmarszczkowego jest przeznaczony do każdego typu skóry. Ma dość wodnistą konsystencje, lecz na skórze jest wyraźnie odczuwalny i miło rozprowadza się go na skórze. Szybko się wchłania, pozostawiając skórę nawilżoną. Jego kluczowym składnikiem jest jarmuż, który ma działanie antyoksydacyjne, redukuje opuchliznę oraz cienie pod oczami.


Kluczowym składnikiem pielęgnacji jest peeling. Jest to chyba najczęściej pomijany element, zaraz po tonizacji. Kale Enzymatic Exfoliating Cleanser możemy używać nawet codziennie jako kosmetyk przeznaczony do zwykłego oczyszczania skóry (coś a'la żel), ale także stosować jako maseczkę złuszczającą (nakładamy go na suchą skórę na 2 minuty) lub specjalną maseczkę oczyszczającą (nakładamy na suchą skórę na 5 minut, spryskujemy tonikiem lub wodą termalną i wykonujemy masaż skóry). W swoim składzie, podobnie jak kosmetyki powyżej, również zawiera jarmuż, który wpływa korzystnie na jędrność skóry. U mnie był wykorzystywany jako maska złuszczająca - z tego względu, że nie mam cierpliwości do kosmetyków i u mnie 5 minut to często cała wieczność. Za złuszczenie odpowiada ekstrakt z granatu, zawiera probiotyki (działanie dotleniające) i chroni przed zanieczyszczeniami środowiska.


Na rozbłysk cery

Jednak moje serce skradł olejek do twarzy Radiance Firming Facial Oil. Jego sekret tkwi w połączeniu olejku z makadamii i dyni oraz dzikiej róży i ogórecznika lekarskiego. Podobnie jak emulsja ma lekko miętowy, ziołowy zapach. Serum używam dwa razy w tygodniu, na noc. Skóra po nim jest wyraźnie nawilżona i jędrna. Znikły przebarwienia, a cera jest wyraźnie bardziej rozświetlona, a na tym efekcie zależy mi najbardziej. Nic nie dodaje lat, nie ujmuje urody bardziej niż szara, bez życia skóra twarzy. Wtedy nawet najlepszy makijaż i z najlepszym rozświetlaczem nie pomoże. Olejek nie nadaje się pod makijaż na co dzień , ale już teraz wiem, że będę go używała na mrozy, gdy skóra będzie poddana próbie maksymalnego zimna. Szybko się wchłania, pozostawiając skórę miłą, absolutnie nie tłustą, w dotyku.



Pierwsza przygoda z Naurish sprawiła, że po raz pierwszy zaufałam w pełni ekologicznej pielęgnacji i chyba, po raz pierwszy, zobaczyłam prawdziwe efekty jakie niesie ze sobą kompozycja odpowiednio dobranych składników. Nie są one tanie, ale z pewnością warte swojej ceny. Zwłaszcza, że wydają się maksymalnie wydajne (szczególnie olejek, którego wystarczy parę kropli), więc będę cieszyła się nimi długo.

Zobacz też:




5 komentarzy:

  1. Bardzo lubię te markę ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz widzę i czytam o tej marce :) Krem pod oczy mnie zaciekawił.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo lunie ekologiczne kosmetyki, a to że nie są testowane na zwierzętach to dodatkowy plus :)
    Zapraszam również do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znałam wcześniej tej marki, ale po przeczytaniu Twojej recenzji, na pewno przyjrzę się im bliżej! :) Zaintrygował mnie zwłaszcza krem pod oczy i olejek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. kompletnie nie znam tych produktów ;))

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo wiele. Dziękuję ♥
Chętnie Cię odwiedzę. Nie mam nic przeciwko zostawianiu linka do Twojego bloga w komentarzu, ale i bez tego bez problemu Cię znajdę. :)

@templatesyard