Moja brązowa piątka - czyli hity wśród bronzerów

Bronzery to trochę moje małe uzależnienie. Nadal uczę się najlepszego sposobu na ich aplikację, codziennie odkrywam, że trochę inny kąt nałożenia daje inny efekt, a mankamenty kryje jak nic innego. Jednak tylko dobry kosmetyk da nam świetne efekty. Tutaj nie ma co oszczędzać, tutaj trzeba szukać, sprawdzać i znajdować swój typ.
Ja ich mam aż pięć.




Bestseller

Bronzer Bahama Mama od The Balm to już bestseller. Piękny, oliwkowy kolor, idealna pigmentacja i możliwość stopniowania koloru. To bronzer, z którym każda z nas powinna mieć w swojej toaletce. Znam niewiele osób, którym się ten produkt nie sprawdził. Więcej głosów jest za tym, że jest to najlepszy bronzer dostępny na rynku. Cena jest dość wysoka - swój kupiłam na Hairstore, gdzie aktualnie jest w promocji za 73,60zł. Uważajcie na podróbki - one są już ciepłe, nie mają nic wspólnego z oliwkową barwą.

Naturalność

Po naturalny bronzer od Felicea sięgam zdecydowanie za rzadko. Jest on już w jaśniejszej
i cieplejszej tonacji, ale nie pomarańczowej. Trochę taki "w sam raz". Należy uważać z jego aplikacją - potrafi zrobić plamę i mocno pyli. Jednak jego trwałość oraz tworzenie ładnego cienia na policzku sprawia, że jest jedynym z moich ulubionych.  Do tego dochodzi jego naturalność - fanki takich kosmetyków będą tym bardziej zadowolone.


Hity Lily Lolo

Jeśli nie znacie kosmetyków Lily Lolo, to zaraz po poznaniu ich szminek oraz rozświetlaczy prasowanych, musicie sięgnąć po ich bronzery. Po raz kolejny to wykrzyknę - Honolulu oraz Miami Beach to najlepsze kosmetyki pod słońcem. Zacznijmy od tego, że to właśnie ich najczęściej używam. Razem. Najpierw dość puszystym pędzlem nakładam jaśniejszy, Miami Beach (na zdjęciu wyszedł aż za jasno), ocieplając policzka, konturując czoło oraz podbródek, a następnie ściętym na prosto, wąskim pędzlem kładę ciemny Honolulu - to on daje efekt głębi i maksymalnie wyszczupla twarz. Ląduje tylko w miejscach najbliżej uszu, w dolnej części Miami Beach. Te dwa kosmetyki ratują moją twarz nawet wtedy, gdy twarz puchnie, a organizm zatrzymuje wodę. Bronzery do zadań specjalnych, na co dzień. Takie, w których czuję się najlepiej i wiem, że mogę na nie liczyć w 100%. A są tak maksymalnie wydajne, nie pylą i się nie kruszą, że używając ich ponad rok nie widzę większego zużycia. Według oznaczenia powinny się już psuć, a one są nadal w świetnej formie.

Ostatnie odkrycie

Na Meet Beauty odbyły się warsztaty Pierre Rene, na których każda z nas dostała upominek. U mnie był to bronzer z numerkiem 18, Warm Bronze. Byłam okropnie niezadowolona, bo dziewczyny obok mnie miały piękne, chłodne odcienie. Dziękuje samej sobie, że nie zaczęłam kombinować, by się z którąś zamienić. Warm Bronze wcale nie jest tak ciepły jak się wydaje. Jest to idealna kombinacja pigmentów, dająca piękny, naturalny efekt, który możemy stopniować do mocnego. Jego kolor jest dość ciemny, ale i to możemy stopniować. Mało bronzera - jasno, naturalnie, praktycznie niewidocznie. Trochę więcej - idealny makijaż na co dzień. Pójdźmy na całość - wieczór jest nasz. Bronzer, który zachwyca swoją pigmentacją. Co więcej - świetnie się blenduje! Jedyny jego maleńki minus to delikatne pylenie i zbyt duże "rozwarstwianie się" w czasie używania. Jednak to w niczym nie przeszkadza. Po jego użyciu pierwszy, drugi, trzeci raz, pytasz przyjaciółki "od kiedy Pierre Rene ma tak dobre kosmetyki?". A potem zachwycasz się nim jeszcze raz, i jeszcze raz. 


Tak wyglądają moje typy bronzerów, te po które sięgam najczęściej i im ufam. Ciekawa jestem po jakie Wy sięgacie i które uważacie za swoich ulubieńców. Dajcie koniecznie znać w komentarzach. :)


Zobacz też:

16 komentarzy:

  1. Super recenzja pudrów brązujących szczerze o niektórych czyam po raz pierwszy ale warto jest poczytać o nich .

    OdpowiedzUsuń
  2. z tej piatki znam i mam bronzer z meet beauty! :D ale ejszcze go nie uzywalam.. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dwie oryginalne Bahamy Mamy i mają strasznie ciepły odcień :P Nie jestem bladziochem, a przez większość roku (poza latem, gdy jestem opalona) wyglądają na mnie źle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest oliwkowa, mocno oliwkowa.
      Kiedy kupowałaś Bahame? Jesteś pewna, że to oryginał?

      Usuń
    2. Zobacz tutaj, od około 7:18 dziewczyny porównują swoje Bahamy: https://www.youtube.com/watch?v=A0detlG0eIk
      Opakowania się różnią, według mnie ten ciepły to podróbka mimo, że kupiona w sprawdzonym sklepie.

      Usuń
    3. Chętnie zerknęłabym na ten filmik ale link jest nieaktywny 😉

      Usuń
    4. Angelika, to dziwne - u mnie działa. Wejdź na kanał "Marka" i znajdź filmik DENKO I NASTĘPCY | Nivea, Maybelline, Lumene | MarKa z 16 gru 2017. :)

      Usuń
    5. U mnie link działa, a sam filmik już był mi znany ;) Jedną Bahamę Mamę kupowałam na Mintishop, a drugą mam w palecie In The Balm Of Your Hand z Cocolity i obie są tak samo ciepłe... A szczerze mówiąc wątpię, żebym miała podróbkę palety In The Balm Of Your Hand :P Miałam za to podróbkę Bahamy Mamy, porównywałam ją do oryginału i podróbka była znacznie chłodniejsza od oryginału ;)

      Usuń
  4. Sama używam głównie Kobo, ale teraz też dostałam ten kolor z Pierre Rene i uważam, że jest świetny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również uczę się nakładać bronzer - to jest trudniejsze niż myślałam;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja,super prezentacja!
    Cudowności!
    Aż chciałoby by się je mieć wszystkie!
    Iwona Maziarz

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wciąż wracam do Kobo rozczarowana innymi produktami

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, the balm jest najelpszy. Wygrywa z mac, narsem i benefitem. Teraz uzywam tez too faced i musze przyznac, ze jest dobry tez, ale jednak mamuska to mamuska

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam bronzer The Balm , mam jeszcze w swojej kosmetyczce bronzer marki Ecominerals oraz ostatnio nowosc marki Couleur Caramel

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie numerem jeden jest od lat bronzer z Inglota. Już sama nie wiem ile opakowań go miałam ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo wiele. Dziękuję ♥
Chętnie Cię odwiedzę. Nie mam nic przeciwko zostawianiu linka do Twojego bloga w komentarzu, ale i bez tego bez problemu Cię znajdę. :)

@templatesyard