Mocna pielęgnacja z Nourish

Dawno nie pisałam Wam nic o mojej aktualnej pielęgnacji. A wiele się pozmieniało! Zacznijmy od tej mocniejszej, bardzo skutecznej. Mowa tutaj o serach oraz olejku od Nourish - ekologicznej, wegańskiej firmy, którą możecie dostać na Costasy.pl.


Nourish to firma, o której już Wam opowiadałam. Z reguły nie jestem fanką naturalnych czy organicznych kosmetyków. Jednak w tym przypadku jest trochę inaczej. A nawet bardzo. Uwielbiam ją, a kosmetyki faktycznie działają - praktycznie "na naszych oczach". Po nich kondycja skóry momentalnie się poprawia, a naszych sercach firma zostaje na zawsze. Dlatego chętnie sięgnęłam po kolejne sera z tej firmy oraz jeszcze raz przypomnę Wam o czymś, co działa cuda.

Płynne szczęście

A jeśli już o cudach mowa - przedstawiam Wam prawdziwego czarodzieja. Olejek ujędrniający do twarzy z m.in. dziką różą to mój prawdziwy hit. Nakładam go raz w tygodniu na skórę twarzy w bardzo małych ilościach, a dodatkowo smaruję nim szyję nawet i dwa razy w tygodniu. Moja szyja jest bardzo problematyczna - ma tendencję do zmian, a nawet do wrośniętych włosków, które wyglądają bardzo nieatrakcyjnie. Ten olejek potrafi sprawić, że nawet największa krosta znika na drugi dzień. Moja mama jakiś czas temu nie mogła pozbyć się pewnej niedoskonałości - po zastosowaniu punktowo tego olejku na drugi dzień miała praktycznie z nią spokój. Aktualnie, gdy tylko coś jej się pojawia na twarzy - używa jego. Sama cera po nim jest cudowna. Jednak zauważyłam, że pod koniec buteleczki czarodziejskie właściwości znikają - jest to wynikiem upływającej daty ważności (6 miesięcy). Nie bójcie się, że to Wasza skóra się do niego przyzwyczaiła i już nie działa. Zadziała, gdy tylko sięgniecie po nową buteleczkę. Ja tak właśnie zrobiłam i znów cieszę się kolejnymi 15stoma mililitrami szczęścia.

Pora na odżywienie

Majowo-czerwcowe upały dały czadu mojej skórze. Dlatego odżywcze serum peptydowe do skóry mieszanej i tłustej wydawało mi się czymś niezbędnym. Zwłaszcza takie, które mogę nałożyć także na dzień, nie bojąc się obciążenia cery czy też zbyt dużej warstwy pielęgnacji, która sprawi, że moja twarz zaraz zacznie się świecić. To serum nakładamy na lub pod krem - wszystko zależy od tego jaki efekt wolimy. Jeśli nałożymy go przed kremem nawilżającym uzyskamy efekt zmatowienia. Jednak gdy po - rozświetlimy skórę twarzy. Osobiście wolałam tę pierwszą wersję, chociaż kilka razy skusiłam się na rozświetlenie (w te chłodniejsze dni). Serum ma niesamowity zapach zielonego jabłka. Świeżego, soczystego - nic chemicznego. Nie jest to jednak mocny zapach, tak naprawdę jest wyczuwalny jedynie przy aplikacji. Jego konsystencja jest lejąca, może wydawać się kleista, ale po chwili ten efekt znika. Wystarczy jedna pompka na całą twarz. Daje delikatny efekt napięcia skóry, która jest gotowa na przyjęcie makijażu. Po stosowaniu tego serum cera staje się jędrna, widocznie zdrowa. Jest polecane dla cery mieszanej i tłustej.

A dla mamy...

Tak jak wspomniałam wyżej - i moja mama była zachwycona działaniem ujędrniającego olejku do twarzy. Dlatego w jej ręce trafiło przeciwzmarszczkowe serum arganowe, które pobudza produkcję kolagenu, a spowalnia procesy starzenia się skóry. Stosujemy go najlepiej na lekko wilgotną skórę, by uzyskać efekt dodatkowego nawilżenia. Moja mama nie lubi tego typu produktów i sera uważa za coś zbędnego. Jednak zadowolona z działaniu olejku, podjęła próbę i zaczęła stosować to serum. Serum wygładza skórę, delikatnie wypełniając zmarszczki. Tworzy pewnego rodzaju warstwę otulającą, bardzo przyjemną. Sprawdza się i na dzień pod krem przed ciężkim dniem, ale także po nim jako bomba regeneracyjna. Dotlenia skórę, neutralizuje stres, który widać na twarzy. Szybko się wchłania, ale pozostawia po sobie całą masę pozytywnych działań - nawilżenie, ujędrnienie. Dodatkowo świetnie sprawdza się na cerze naczynkowej - ujednolica koloryt, działając redukująco na zaczerwienia oraz wszelkiego rodzaju blizny i zmiany pigmentacyjne.


Jeśli chodzi o Nourish - ufam tym kosmetykom. Ich działanie naprawdę widać i nie potrzebujemy tygodnia aby je zobaczyć. Efekty są praktycznie natychmiastowe, a już na pewno widoczne na kolejny dzień. Są to moi ratownicy, w których widzę ostoję, gdy tylko moja twarz czy szyja woła o pomoc. Pokochała tę firmę moja mama, która nie uznaje nic więcej niż podstawa pielęgnacji, a sera czy olejki to dla niej strata czasu. 

Nourish szukajcie na stronie Costasy.pl.


Zobacz też:



10 komentarzy:

  1. Nie miałam jeszcze nic z tej firmy. Z naciskiem na jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam i widze je tutaj i czytam o nich pierwszy raz wiec jak dla mnie jest to nowość :)

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2018/07/red-shirt.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam olejki w pielęgnacji nie miałam okazji jeszcze poznać tej serii znam tylko minerały z lily lolo ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie olejki, muszę go mieć :D

    OdpowiedzUsuń
  5. woow nie znam kompletnie tych prduktów;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam okazji wypróbować tych produktów :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz, poszukam, bo aktualnie potrzebuję jakiegoś dobrego olejku:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbia olejki w swojej pielęgnacji :) może i z czasem sięgne po ten

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałam nigdy o tej firmie :O a widać że warto.
    Mój blog.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz znaczy dla mnie bardzo wiele. Dziękuję ♥
Chętnie Cię odwiedzę. Nie mam nic przeciwko zostawianiu linka do Twojego bloga w komentarzu, ale i bez tego bez problemu Cię znajdę. :)

@templatesyard