Kiedyś używałam wyłącznie kremu do twarzy, a myłam ją mydłem. Początki pielęgnacyjne bywają trudne. Wraz ze wzrostem świadomości, odstawiłam owalną kostkę na rzecz żelu czy pianki. Następnie doszedł krem pod oczy, na noc, przestałam wyobrażać sobie rytuał pielęgnacyjny bez toniku. Od jakiegoś czasu postawiłam także na mocniejszą dawkę mocy, w postaci serum. Nie każde mi odpowiada, ale ja to pikuś. Moja mama jest jeszcze bardziej wybredna. Dlatego zaprosiłam ją do testów produktów od AA.
Reveal Youth to seria stworzona przez firmę AA, która składa się z czterech rodzajów kuracji do twarzy: rozświetlającej, łagodzącej zaczerwienienia, wypełniająca zmarszczki i modelująca owal twarzy oraz z kremu antyoksydacyjnego na dzień.
Dla siebie wybrałam kuracje rozświetlającą, a dla mamy łagodzącą zaczerwienienia.
Moja, rozświetlająca, zawiera witaminę E, C oraz ceramid III generacji które nie tylko dodają skórze zdrowego blasku, ale przede wszystkim wzmacniają gęstość skóry, minimalizują zmarszczki oraz zapobiegają nadmiernej utracie wody. Kuracja ta ma dość ślimakowatą konsystencję. Wodnistą, lecz żelową, kleistą. Najpierw nakładałam ją na noc, lecz widząc jaka jest lekka, zaryzykowałam i postanowiłam nakładać pod krem na dzień. Strzał w 10. Skóra jest pięknie rozświetlona, wygląda zdrowo, promiennie. Dobrze współgra z kolorówką. Szybko się wchłania, niepozostawiając po sobie tłustej warstwy.
Mojej mamy buteleczka kryje w sobie kurację łagodzącą zaczerwienienia. Moja mama ma cerę naczynkową, a do tego jest wielką przeciwniczką serum i tym podobnym produktom. Ile ja się namęczę, aby dać jej tego typu kosmetyk do testowania. Tutaj się zdziwiłam, bo nawet chętnie po niego sięgnęła. Może obietnica producenta coś tu dała? To serum, w przeciwieństwie do rozświetlającego, ma oleisto-kremową konsystencję. Coś a'la bardzo lekki krem do twarzy. Również nie pozostawia po sobie żadnego filmu, a bardzo szybko się wchłania. Za redukcję zaczerwienia na twarzy oraz regenerację naskórka czy poprawienie ogólnego jego wyglądu odpowiada ekstrakt z czerwonych mikroalg. Tutaj również znajdziemy witaminę młodości, czyli witaminę E, a ponadto olej z wiesiołka i pachnotki, które przynoszą skórze ukojenie po ciężkim dniu. Mama używała serum na noc, przed krem do twarzy. Jest bardzo zadowolona z jego działania i już pytała o kolejną buteleczkę.
Uzupełnieniem każdej z czterech kuracji jest krem antyoksydacyjny, który sprawdzi się z każdym rodzajem serum. Używamy go na dzień, w trosce o naszą skórę, która jest narażona na wiele czynników zewnętrznych - niskie i wysokie temperatury, ogrzewanie i klimatyzacja, wiatr, śnieg, słońce, a co najgorsze smog. Nie jest to mocny krem, a raczej delikatne mleczko. Przyjemnie się go rozprowadza na skórze. Minus za opakowanie, niezbyt higieniczne. Wkładając tam palce wprowadzamy bakterie. Rozwiązaniem jest szpatułka, którą niezbyt lubię. Krem wyrównuje koloryt i delikatnie wygładza skórę, czyli to co lubię najbardziej. Poza tym zawiera w sobie olej ryżowy, który regeneruje i odżywia.
Jestem bardzo zadowolona z kierunku w jakim idzie AA. Jeszcze do niedawna miałam o niej zdanie jako o nierozwijającej się, a coraz bardziej się przekonuję co do jej produktów. Ta seria jest świetna, kuracje są strzałem w 10. Zwłaszcza teraz, po zimie, w pierwszy dzień wiosny, powinnyśmy pomyśleć o mocniejszej pielęgnacji.
Ciekawa jestem co Wy sądzicie o rozwoju firmy AA i czy znacie produkty z linii Reveal Youth?
Zobacz też:
Też spodobała mi się ta seria.
OdpowiedzUsuńGraficznie ta seria jest piękna, jeszcze nie używałam, ale na innych blogach czytałam całkiem dobre recenzje...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Seria jest całkiem dobra, chociaż moja skóra na twarzy wariowała :D
OdpowiedzUsuńMile mnie zaskoczyły te kosmetyki. Myślę, że niedługo napisze na blogu również o swoich spostrzeżeniach po kuracji nimi.
OdpowiedzUsuńCzytałam sporo pozytywnych opinii o tej serii. Na razie zastanawiam się nad jej zakupem.
OdpowiedzUsuń