Amor vincit omnia

Jestem maksymalnie sentymentalną osobą. Trochę za bardzo i staram się z tym walczyć. Dla mnie, wyrzucenie starego podkoszulka jest ciężkie, tylko dlatego, że go lubię i jest na nim motyw trzech dinozaurów. Ale to nie jest najgorsze. Najcięższą sprawę mam z biżuterią. A że tej mogłabym mieć każdą ilość, każdy rodzaj i nigdy nie pozbędę się starej... tak moja kolekcja jest dość spora.

Biżuteria srebrna ma szczególne miejsce w moim sercu. Nigdy mi się nie znudzi. I chociaż moda podpowiada aby iść w złoto, to ona nadal jest numerem jeden w moich szkatułkach. Szczególnie ta sentymentalna. Podarowana na urodziny, bez okazji, z okazją, zawsze. Nie droga, pięknie się błyszcząca, a przy odpowiednim przechowywaniu nie stająca się czarna. A jeśli już do tego dopuszczę - magiczna szmatka czy płyn i z głowy, jak nowa.

Jednym z najbardziej sentymentalnych srebrnych dodatków jest serduszko widoczne na zdjęciu. Dostałam je po pierwszej poważnej kłótni z moim sercem. Nie podoba mi się wcale, jest maksymalnie ciężkie i toporne. Ale napis, grawer od strony wewnętrznej jest magiczny. Amor vincit omnia... Miłość wszystko zwycięży.

Ten niewielki kawałek metalu znaczy trochę więcej niż inne tego typu przedmioty. Jest taką pierwszą deklaracją, pierwszym kocham i jednym ze wspomnień, które pragnę pielęgnować. Kraków, Wisła, pyszne jedzenie i my.
Wierzący w każde słowo, każdy gest. W nas.